Test mascar - podsumowanie
Jak mogliście dowiedzieć się z tej notki, od jakiegoś czasu testuję trzy różne tusze do rzęs. Wszystkie są nowością na rynku, więc nigdy wcześniej nie miałam z nimi styczności. Nie wiem dokładnie w jakich będą cenach (nie ma ich jeszcze w większości sklepów), lecz powinno być to coś koło dziesięciu lub kilkunastu złotych. Czy w tej cenie da się znaleźć interesującą mascarę?
WIBO, Lift Lash XXL Volume
Według producenta ta maskara ma przede wszystkim unosić rzęsy oraz je pogrubiać. Od razu muszę powiedzieć, że to pierwsze (uniesienie) faktycznie ma miejsce, natomiast pogrubienia nie zauważyłam. Podoba mi się, że tak dobrze unosi rzęsy, dzięki temu wydają się znacznie dłuższe. Lubię również jej półokrągłą szczoteczkę - właśnie taki kształt nadaje się najlepiej do podkręcania rzęs. Opakowanie (zarówno kolorystyka, design jak i jego praktyczność) przypadło mi do gustu. Nie było problemów także z trwałością makijażu wykonanego tym tuszem oraz z późniejszym jego zmywaniem. Jednak ten kosmetyk ma jedną, zdecydowaną wadę, która jak dla mnie go dyskwalifikuje - bardzo skleja rzęsy. Cóż z tego, że fajnie je wydłuży skoro sklejenie burzy cały efekt... Oczywiście, jezeli mamy pod ręką grzebyczek do rzęs (polecam metalowe) raz dwa możemy pięknie je rozczesać i będą wyglądać świetnie, ale jednak zależy mi na tym by mój wymarzony tusz był dobry sam w sobie. W końcu zazwyczaj w kosmetyczce noszę przy sobie "zestaw minimum", i grzebyka do rzęs w nim nie przewiduję. Niestety ten tusz się u mnie nie sprawdził.
LOVELY, False Lashes Mascara
Producent obiecuje nam efekt sztucznych rzęs... cóż, od razu wydało mi się to stwierdzenie nieco na wyrost i jak się okazuje nie pomyliłam się bardzo. Czy jednak jest to zła maskara? Z pewnością nie. Na samym początku zdziwił mnie i zaskoczył kształt jej szczoteczki. Na zdjęciu być może nie widać tego do końca, ale jest ona naprawdę duża. Musiałam się nauczyć jej prawidłowo używać, by nie upaćkać sobie tuszem połowy twarzy, ale udało mi się okiełznać ją bardzo szybko. Jakie są efekty działania tego tuszu? Nadaje rzęsom intensywny, smoliście czarny kolor. Eksperymentując z ilością nakładanych warstw możemy nadać rzęsom prawdziwie teatralne wykończenie. Maskara pogrubia je i lekko unosi. Kolejnym jej plusem jest trwałość - pozostaje w stanie względnie nienaruszonym przez cały dzień. Czy będę chciała kupić ją ponownie? Niewykluczone.
LOVELY, Volume BOOSTER
Na koniec zostawiłam sobie mojego ulubieńca. Ten tusz najbardziej przypadł mi do gustu przez swoją niesamowitą szczoteczkę. Bez najmniejszych problemów można bardzo dokładnie rozdzielić nią rzęsy i pokryć je precyzyjnie warstwą tuszu. To dla mnie podstawa. Dobrze rozczesane rzęsy już same w sobie wyglądają dużo lepiej i efektowniej. Tusz jest nieźle napigmentowany, można nim porządnie pogrubić rzęsy i nieco je unieść. Jedyne do czego mogłabym się tutaj przyczepić to jego trwałość - pod koniec dnia zdarzało mi się, że maskara zaczynała lekko się rozmazywać. Nie zauważyłam też obiecywanego przez producenta działania pielęgnacyjnego (w składzie umieszczono m.in. D-panthenol oraz kolagen), ale to akurat może wynikać ze zbyt krótkiego czasu testowania. Tak czy inaczej - z tym tuszem (a zwłaszcza jego szczoteczką ;) bardzo się polubiliśmy i zapewne spotkamy ponownie :)
Na koniec fota porównawcza wszystkich trzech tuszy (na zdjęciu jest po jednej warstwie). Przepraszam za jakość, za nic w świecie nie udawało mi się zrobic samej sobie ostrego zdjęcia :/ Mam nadzieję jednak, że coś tam dacie radę dojrzeć.
Podsumowując - mam wśród tych maskar jednego ulubieńca... no, w zasadzie to dwóch ;) aczkolwiek mojego tuszowego ideału wciąż jeszcze nie znalazłam. Już się zastanawiam jaki obrać kierunek dalszych poszukiwań... może coś polecicie?
Kosmetyki do testów otrzymałam za pośrednictwem serwisu bangla.pl i Klubu Kejt, lecz fakt otrzymania ich za darmo nie wpłynął na moją recenzję.
To teraz nie wiem na który się zdecydować. Po innych recenzjach stawiałam na niebieski, jednak tu wydaje mi się fajniejszy pomarańczowy, wiem tylko na pewno, że nie chce różowego, bo nie umiem obsługiwać wielkich szczotek :)
OdpowiedzUsuńTeż widziałam, że wielu osobom niebieski najbardziej przypadł do gustu. Jeżeli nie masz problemu ze sklejaniem się rzęs (masz je "rozstawione" naturalnie w miarę prosto ;) to możesz błękitka zaryzykować. U mnie to podstawowy problem, więc wolę pomarańczowy tusz ponieważ on genialnie rozczesuje.
UsuńCzytałam już ich porównanie i tylko upewniam się w stwierdzeniu, że Volume Booster u mnie na pewno zagości :)
OdpowiedzUsuńVolume BOOSTER na Twoich rzęsach wygląda wspaniale! Stworzył z nich piękne, gęste i długie firaneczki! Boski, chce go mieć!
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
świetne te maskary,nie miałam jeszcze żadnej.Super recenzja,pozdrowionka.Ps.Dziękuję za odwiedzinki :*
OdpowiedzUsuńTa ostatnia szczoteczka by mi pasowała :)
OdpowiedzUsuńVolume BOOSTER chyba by mi sie spodobał :D !! Bardzo fajny efekt nim uzyskałaś! :)
OdpowiedzUsuńOhoho jaki wybór:):)
OdpowiedzUsuńtrzeci najlepszy:)
OdpowiedzUsuńpomarańczowy mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńu Ciebie najładniej wypadł pomarancz :) Jego szczoteczka również według mnie najlepiej się prezentuje
OdpowiedzUsuńteż mi nigdy nie udało się zrobić sobie samej porządnego zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńnie miałam :p
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na moje rozdanie na pożegannie zimy
"...każdy wygrać może jeśli szczęściu dopomoże ..."
zapraszam ===> http://owiecccckowa-szafa.blogspot.com/2013/03/rozdanie-na-wiosne.html
Patrząc na efekty wybrałabym pomarańczowy :) A ideału nie polecę, bo go nie mam...
OdpowiedzUsuńmam te tusze bo siostra testowała-niebieski jest świetny
OdpowiedzUsuńkorzystałam z mascary wibo i nie byłam zadowolona
OdpowiedzUsuńJa pozostaje wierna swojemu z Rimmel pomarańczowemu choć już zaczyna mi sie nudzić i szukam dobrego zastępstwa
OdpowiedzUsuńPomarańczowa ma świetną szczoteczkę :)
OdpowiedzUsuń