Aloesowe ukojenie

Często się zdarza, że używam kosmetyków niekoniecznie tak, jak miał to na celu producent... po prostu okazuje się, że ich pierwotne przeznaczenie nie jest tym, w czym sprawdzają się najlepiej. Dzisiaj mam dla Was recenzję produktu, którego przeznaczenie ciężko jednoznacznie sprecyzować... ponieważ nadaje się do tylu różnych zastosowań. Tylko czy przy tym jest skuteczny? Zapraszam...



ALTER MEDICA
Aloe Vera żel

Od producenta: 

Aloe Vera żel przeznaczony jest do pielęgnacji każdego rodzaju skóry, również skóry wrażliwej. Zawiera naturalne składniki aktywne: wyciąg z aloesu, d-panthenol, allantoinę, glicerynę. Łagodzi stany zapalne i podrażnienia skóry wywołane czynnikami zewnętrznymi i wewnętrznymi. Wykazuje właściwości nawilżające, ściągające oraz regenerujące. Bezwonny, hipoalergiczny, szybko się wchłania, nie natłuszcza skóry.

Działanie:
- pielęgnuje, odżywia, nawilża i wygładza
- łagodzi stany zapalne skóry (wysypki, zaczerwieniania)
- niweluje podrażnienia m.in. na skutek golenia, depilacji
- przywraca naturalny proces odnowy naskórka
- przyjemnie chłodzi oraz niweluje uczucie pieczenia i świądu po ukąszeniach owadów
- łagodzi skutki działania detergentów oraz czynników atmosferycznych
- wspomaga regenerację tkanki skórnej (drobne uszkodzenia skóry, otarcia)
- doskonały po opalaniu, łagodzi skutki oparzeń słonecznych i termicznych

Produkt przebadany dermatologicznie.

Skład INCI:
Aqua, Aloe Vera (Aloe Barbadiensis) Extract, Propylene glycol, D-panthenol, Glicerine, Carbomer, Sodium Hydroxide, Allantoin, Ethyl Paraben, 2-bromo-nitropropane-1,3-diol.


Moje wrażenia: 

Gdyby ktoś mnie zapytał parę miesięcy temu, czy mam taki produkt w mojej kosmetyczce, zaprzeczyłabym bez wahania. Nie znałam właściwości żelu aloesowego, nie uważałam więc, aby był mi niezbędny w codziennym życiu. Teraz, gdy już wiem z czym mam do czynienia, mogę powiedzieć, że owszem, wciąż dałabym bez niego jakoś radę... ale po co się tak męczyć? ;)

Zacznę tradycyjnie od opakowania - miękka tuba, pozwalająca na wydobycie i dozowanie kosmetyku bez większych trudności, choć podejrzewam, że z dotarciem do samej końcówki może być problem (jak to bywa z tubkami). Duży plus dla producenta za zastosowanie zabezpieczenia - otrzymując kosmetyk mamy stuprocentową pewność, że nikt go wcześniej nie dotykał i nie otwierał, gdyż aby dostać się do niego trzeba "rozpieczętować" plastikową nakrętkę (oderwać pasek plastiku, by dało się otwierać). Zwracam na to uwagę, gdyż bardzo nie lubię myśli, że kupiony przeze mnie nowy kosmetyk mógłby być już wcześniej otwarty lub nawet użyty/sprawdzony przez kogoś w drogerii.

Jeśli chodzi o wygląd opakowania, jest takie sobie. Ok, lubię proste i oszczędne projekty graficzne, ale ten jest jakiś taki... toporny. To już narzekanie typowej estetki, bo oczywiście nie o to chodzi w kosmetykach, ale ja lubię jak coś mi ładnie wygląda na półce w łazience, o! 

Kosmetyk produkowany jest w Polsce, i nie jest testowany na zwierzętach. Na dodatek zerknijcie na skład - ekstrakt z aloesu jest na samym początku, już na drugiej pozycji, co oznacza że jest go bardzo dużo.

Konsystencja - raczej rzadki żel, bezbarwny, bezzapachowy. Rozsmarowuje się szybko i bezproblemowo, niemal od razu wchłania. Bardzo wydajny.

Przejdźmy do działania, bo to chyba Was najbardziej interesuje, prawda?. Żel aloe vera jest zaprzeczeniem tezy (z którą z resztą w wielu przypadkach się zgadzam), że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Nie tym razem. To bardzo uniwersalny kosmetyk, którego działanie ogólnie można określić jako łagodzenie, kojenie skóry - wychodzi mu to nad wyraz dobrze. Najlepsze jest to, że tak naprawdę wciąż znajduję dla niego nowe zastosowania i kto wie, ile jeszcze wymyślę ich w przyszłości :) Wypiszę sposoby, w jakie do tej pory używałam tego kosmetyku:
- Łagodzenie podrażnień po depilacji - Zgodnie z zapewnieniami producenta, sprawdził się świetnie. Lekko chłodzi, koi, sprawia że skóra nie piecze, jakby ją "zasklepia" (ważne szczególnie po goleniu przy użyciu maszynki). Co ważne - używałam go nie tylko po depilacji mechanicznej (maszynka, plastry z woskiem) ale i chemicznej (krem). Zazwyczaj po użyciu kremów niezalecane jest używanie jakichkolwiek kosmetyków poza specjalną oliwką, gdyż wszystko może podrażnić skórę po takim zabiegu. Zaryzykowałam jednak i okazało się to strzałem w dziesiątkę - aloes ukoił i ani trochę nie podrażnił.
- Negatywne objawy przebywania na słońcu - Mimo, iż mamy zimę, "udało mi się" już prawie oparzyć skórę promieniami słonecznymi (zwielokrotnionymi jeszcze przez wszechobecny śnieg). Cały rok łażę z wysokim filtrem na gębie, ale czasami mi się nie chce/nie zdążę nałożyć przed wyjściem no i akurat zrobiłam to w złą godzinę. Przyszłam do domu z zaczerwienionym nosem i uczuciem pieczenia - a aloes znowu pomógł. Bardzo przyjemne uczucie chłodu. Myślę, że prawdziwe pole do popisu będzie miał w lecie, będę pamiętać by zabrać go na wakacje.
- Ratunek dla wysuszonych detergentami dłoni - Cóż, w moim przypadku "wysuszone" to zbyt łagodne określenie... Tak już mam, że moje ręce wybitnie nie lubią się ze środkami używanymi przy domowym sprzątaniu. Jeśli nie założę rękawiczek - jest masakra, a nawet gdy je zakładam czasem jakoś te chemikalia się pod nie dostaną. Aloes sprawdził się i tutaj - załagodził, ochłodził, nawilżył.
- Pomoc na uczulenie - Moja Druga Połówka ma uczulenie na metale, a w codziennym życiu ciężko funkcjonować tak, by zupełnie nie mieć z nimi styczności. Żel aloesowy pomógł w łagodzeniu spowodowanych uczuleniem zaczerwienień i wysypki. Do tej pory pomagała głównie maść z antybiotykiem, więc to odkrycie bardzo mnie ucieszyło!
- Nawilżenie skóry trądzikowej - To zastosowanie przyszło mi do głowy przypadkiem, i trafiłam! Na plecach mam skórę z niedoskonałościami, ale gdy stosuję kosmetyki przeciwtrądzikowe w tym miejscu, reaguje ona przesuszeniem a co za tym idzie - jeszcze większym wydzielaniem sebum. Żelu z Alter Medica zaczęłam używać, by nawilżyć skórę w tamtych rejonach po umyciu specjalistycznymi kosmetykami. Trochę już pomogło - skóra przetłuszcza się mniej. Zamierzam kontynuować taką kurację i śledzić efekty.
- ... - Zamierzam jeszcze sprawdzić jego działanie na ukąszenia. Teraz, z racji braku robali (i całe szczęście :D) nie miałam okazji tego sprawdzić, ale w lecie z pewnością się przyda.

Jak widzicie, jest to przydatny element kosmetyczki, i na dodatek wspomaga umiejętność improwizacji ;-) Jestem mile zaskoczona - szczerze mówiąc na samym początku podeszłam do niego z lekkim sceptycyzmem (mimo, że do aloesu jako takiego jestem nastawiona bardzo dobrze), myślałam że ten kosmetyk będzie mi po prostu zbędny. A jednak się myliłam. Polecam go Wam, wypróbujcie gdy nadarzy się okazja :)


Opakowanie: tuba 150ml
Cena: 20zł, aktualnie promocja 10zł
Czy kupię w przyszłości? TAK.


Macie pomysł na inne zastosowania tego żelu? Zachęcił mnie do eksperymentów... Na Wizażu czytałam, że dziewczyny używają go do twarzy i sobie chwalą - zamierzam też spróbować, jak wykończę mój obecny krem.

Popularne posty z tego bloga