Denko listopadowe + małe zakupy
Znowu moje denko jest niewielkie. Ale niektóre z tych rzeczy po prostu nie chciały się skończyć... i odetchnęłam z ulgą, kiedy wreszcie się udało je zużyć.
BeBeauty, Peeling drobnoziarnisty, 50ml - Jak dla mnie, to on wcale nie jest taki znowu drobnoziarnisty. Te drobinki są trochę zbyt ostre dla mojej twarzy i nawet przy regularnym stosowaniu nie zdołałam się do nich przyzwyczaić. Kolejna jego wada jest taka, że mimo tej ostrości, twarz po jego użyciu nie jest jakaś spektakularnie gładka. Trochę jest, ale po użyciu peelingu oczekuję bardziej widocznych efektów. Tragiczny nie był, do tego jest bardzo tani i bardzo wydajny, ale już go nie kupię.
Ziaja Nuno, Maska z zieloną glinką, 60ml - Coś mam pecha ostatnio do Ziai. To kiedyś była jedna z moich ulubionych firm - dobra, polska i tania - a od jakiegoś czasu trafiam na same buble. Ta maseczka krzywdy mi nie zrobiła, ale nie odczułam również większych efektów jej stosowania, mimo zużycia całego opakowania. Jest tania, dosyć wydajna, ale niewiele robi poza lekkim zmatowieniem i usunięciem sebum, dlatego więcej jej już nie kupię.
Eveline, Slim extreme 3D, Termoaktywne serum wyszczuplające, 250ml - To z kolei produkt, który bardzo sobie cenię. Serum szybko się wchłania, mocno rozgrzewa, dlatego lubię używać je zwłaszcza zimą. Nie jest jakoś super wydajne, ale cena również nie zabija. Nie wierzę w wyszczuplanie poprzez smarowanie ;) ale odczułam działanie lekko ujędrniające i fajne nawilżenie. Tyle mi wystarczy, jeśli chodzi o balsam do ciała. To jedno z wielu zużytych przeze mnie opakowań i z pewnością kupię kolejne.
Noni Care, Maseczka regenerująca Deluxe, 11ml - Super przyjemna maseczka! Recenzowałam ją już tutaj. Kupię znowu!
AA, Ultra Odżywianie, 5ml - Łagodna, miła w użyciu, pozostawia twarz nawilżoną. Być może kupię jeszcze kiedyś.
Eveline, Maseczka Intensywnie Regenerująca z glinką żółtą - Bardzo spodobał mi się jej zapach :) Tutaj możecie przeczytać moją recenzję. Prawdopodobnie jeszcze kiedyś ją kupię.
Eveline, Sun Care, Maseczka po opalaniu - Moja skóra słońca nie lubi, dlatego unikam eksponowania twarzy na jego promienie... Czasem mi się to nie udaje. Ta maseczka przynosi fajną ulgę, chłodzi. Jest to interesujący produkt, choć postanowiłam poszukać bardziej naturalnych, domowych sposobów na ulgę dla dotkniętej słońcem skóry. I tylko dlatego raczej nie kupię jej ponownie.
Próbeczki... Z Normadermem mam tak, że po prostu uwielbiam jego zapach :) Nie wiem, czy to przez jakiś sentyment, czy coś. Tak czy inaczej lubię go sobie raz na jakiś czas użyć, krem jest ok, ale cudów nie czyni z moją twarzą. Natomiast ten żel Sensicure to bardzo ciekawy produkt, jest super wydajny (dość długo używałam tych dwóch próbek) i bardzo intensywnie nawilża skórę. Kosmetyk zdecydowanie wart przetestowania.
I tym samym mroźne denko dobiegło końca... ale jeszcze się pochwalę zakupami :)
Rzadko kupuję kolorówkę, bo bardzo powoli ją zużywam. Ale dopadłam parę ciekawych i niedrogich drobiazgów w drogerii Astor w Opolu...
Eveline Cosmetics, Eye max precision - wykręcana kredka do oczu z gąbeczką do rozcierania (12,50zł)
Eveline Cosmetics, Make up art - eyeliner w pisaku - może wreszcie nauczę się robić te nieszczęsne kreski? Póki co zauważyłam, że jest bardzo trwały... i faktycznie łatwiej nim rysować :) (11,80zł)
Golden Rose, Rich color, 10.5ml - czarny lakier (pani w kasie była zaintrygowana moją monotematycznością jeśli chodzi o kolory ;) z ciekawym, bardzo szerokim pędzelkiem. Jeszcze nie testowałam, ale jeżeli pozwala na pomalowanie całego paznokcia za jednym pociągnięciem, to byłby strzał w dziesiątkę. (5,50zł)
I jeszcze zajrzałam do Rossmanna, gdzie akurat Pachnąca Szafa miała promocję i kupiłam saszetkę "Herbaciana Zieleń" (1,99zł) oraz chusteczki AA (6,99zł).
Te wszystkie zakupy zdołałam zrobić tylko dlatego, że miałam akurat chwilę czasu z którym nie było co robić i włóczyłam się po centrum handlowym (nie zdarza mi się to zbyt często). Zabłądziłam między innymi do Super Pharm, bo widziałam parę fajnych ofert w gazetce... i po dziesięciu minutach stamtąd wyszłam. Wędrowałam sobie spokojnie między regałami, oglądając co mają ciekawego i chciałam w spokoju coś sobie wybrać - ale nie dało się! Średnio co 60 sekund podchodziła do mnie coraz to nowa pani z obsługi, pytając czy mi w czymś nie pomóc. Ja rozumiem, w wielu sklepach zaczepiają klientów, bo muszą... ale kurcze co minutę? Podczas mojej krótkiej wizyty zdążyło mnie zaczepić pięć różnych ekspedientek + jedna z nich nawet dwa razy. Ludzie, litości. Uważam to za przesadę. A Wy?