Denko - wrzesień 2012
Aby tradycji stało się zadość wrzucam wrześniowe zużycia kosmetyczne. Nie ma ich zbyt wiele, lecz z każdym, nawet najmniejszym pudełeczkiem lądującym w koszu czuję się jakoś... lżej :) Nie lubię gromadzić zbyt wiele rzeczy (nie dotyczy to jedynie książek!), a zapasów kosmetycznych mam stanowczo zbyt wiele.
Kot odwraca głowę, i nic dziwnego - w tym miesiącu pokończyły mi się akurat rzeczy, które są conajwyżej takie sobie. Zaczynajmy:
Na początek micel, obok którego nawet kot przechodzi obojętnie. ZIAJA MED - płyn micelarny przebadany okulistyczne. Na opakowaniu napisano, że jest dwufunkcyjny, że skutecznie usuwa makijaż, przywraca naturalne pH i wyraźnie zmiękcza naskórek. Cóż... Faktycznie wydaje się być dość łagodny i odpowiedni dla wrażliwej skóry (nie ma parabenów, kompozycji zapachowej, alkoholu ani barwników) ale cóż z tego, skoro nie spełnia swojej podstawowej funkcji - słabo zmywa makijaż. Żeby faktycznie oczyścić twarz używając jedynie tego kosmetyku trzebaby porządnie się namęczyć. Dla mnie dyskwalifikacja.
Nie kupię więcej.
Koci nos zasłonił, ale to nic nie szkodzi, ponieważ produkt, który mam zamiar teraz opisać jest powszechnie dostępny i często spotykany, więc każdemu pewnie się już "opatrzył" - Schauma, szampon dla mężczyzn z ekstraktem chmielu. Co mogę o nim powiedzieć? Zwyczajny szampon, jeżeli ktoś stosuje bardziej zaawansowaną pielęgnację włosów i uważa na składniki, to nie będzie dobry wybór. Dla mnie, ponieważ moje włosy są niezbyt wymagające - taki szampon jest ok raz na jakiś czas. Włosy po nim dobrze się rozczesują i świeżo pachną. Czy kupię? Jeżeli będzie na jakiejś fajnej promocji, to pewnie tak.
Bielenda, termoaktywny koncentrat antycellulit - jeśli chodzi o kosmetyki z dzisiejszej notki, to ten najbardziej mi się spodobał. Jest to balsam o dość rzadkiej konsystencji (dzięki temu szybko się wchłania) i pomarańczowym, słabo wyczuwalnym zapachu. Jest przyjemny w użyciu, bardzo delikatnie rozgrzewa, skuteczności jeżeli chodzi o usuwanie cellulitu nie zauważyłam (ale i się jej nie spodziewałam - nie wierzę w takie obietnice kosmetyczne, zwłaszcza na tej półce cenowej), ale za to fajnie i na długo nawilża. Lubiłam go stosować po peelingach. Bardzo możliwe, że kupię go ponownie.
Dość już mam tych maseczek. Kupiłam po jednej z czterech czy pięciu rodzajów i jakoś ich zużyć nie mogę... Wszystkie, których dotychczas użyłam były bardzo podobne w konsystencji poza tą z muszelkami na opakowaniu - ona bardziej przypominała coś z glinką w składzie (ale tylko przypominała), była biała i zbliżona do konsystencji "pasty". Co do działania - maseczki nawilżają (a może bardziej natłuszczają) twarz, miodowa wśród nich się wyróżnia przez swój zapach - bardzo przyjemny. Generalnie nic zlego się po nich nie dzieje, ale można sobie spokojnie odpuścić tę serię. Raczej już więcej nie kupię.
Z próbek w tym miesiącu nie wyszperałam nic ciekawego. No, może ten Mincer - ale kremu było zdecydowanie zbyt mało (chyba 1ml) by móc wysnuć nawet jakieś pierwsze, powierzchowne wrażenia.
Znajdź kota na tym obrazku :))